[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Przesiadka
Po ostatnich zwycięstwach i przegranych ojciec jakoś przystopował i się uspokoił. Nie przeklina tak soczyście na QRM ani temperament niektórych południowych nadawców, nie obrywa się nawet różnym takim od komunistów, ba, nawet w klubie uczy kilku zapalonych CB-stów dxmanów i twierdzi, że „coś z nich będzie”. Dwóch takich już wyszkolił, a przy tym tak ich przemaglował, że egzamin zdali bez problemów i twierdzą, że to w UKE było łatwe w porównaniu do tego, co wymagał w klubie. Wcale mnie to nie dziwi. Gdyby stary robił im egzamin z telegrafii, to musieliby zdać odbiór w tempie 25 grup na minutę z zakłóceniami jak na paśmie, a nadawanie ćwiczyliby na paskudnym kluczu sztorcowym z milimetrową przerwą.
Obaj dxmani zasmakowali w najdalszych łącznościach, a dzięki świetnym antenom mogą się wykazać w praktyce. Robią to nadzwyczaj sprawnie. Aż miło popatrzeć – log klubowy puchnie w szwach, karty wędrują w obie strony, regularnie wysyłamy logi. Lubię to, nie muszę im pomagać, obecnie kombinujemy prognozowanie propagacji na wybrane kierunki.
Pewnego dnia obaj przyszli do mnie, poprosili, by zawołać ojca, bo chcą mu coś przekazać. Zastanawiałem się, o co chodzi. Chwilę później jeden z nich wyjął z teczki zeszyt, w którym był jego... dziennik łączności na 11m. Obejrzałem dokładnie, zdziwiłem się, bo był starannie wypełniony, tak samo, jak dziennik stacji krótkofalowca. Obejmował mniej więcej rok aktywności. Ojciec też obejrzał i krótko skomentował – no i to mi się podoba.
Zdziwiłem się i spytałem, ale co się tak podoba, przecież wiem, jakie miałeś podejście do nadawania na „obcych bandach”.
Ojciec na to:
- Oj synu zawsze byłeś nieuważny, gdyby nie pewne produkty miałbyś chyba gromadkę przypadkowych dzieciaków i kłopoty na głowie. Zobacz na ostatnią zapisaną stronę!
Otwieram, a tu ostatnia łączność z jakimś Irlandczykiem odkreślona czerwoną kreską i komentarz – dziennik zamknięto dnia tego i tego. Egzamin zdany dnia... Następne łączności w dzienniku amatorskim. Data, podpis...
Stary ma rację. To też mi się podoba.

Arigato
Pewnego wieczora, przy kufelku ojciec stwierdził, że w zasadzie teraz zostaje mu pisanie wspomnień, szkolenie dzieciaków i inne podobne rzeczy, bo zaliczył już wszystko, z wyjątkiem P5, ale akurat na ten kraj nie ma ochoty, nawet na CW. Nie cieszył go nawet najlepszy na świecie wynik w przegranych CQ WW, bo nawet gdyby wygrał te zawody, to później niewiele więcej mógłby osiągnąć. Ojciec musi znaleźć niszę i cel dalszego działania, choć przyznaję, że nie jest to proste. Muszą to być zawody cholernie trudne technicznie, wymagające prawdziwego kunsztu, doskonałego sprzętu, a jednocześnie na tyle ciekawe, by było warto podjąć wyzwanie. Ciężka sprawa.
Jeden z byłych CB-stów, obecnie licencjonowany nadawca, dumny posiadacz FT-857, poziomej delty i dwustu krajów DXCC wiszących u pasa jako skalpy, a jednocześnie student ostatniego roku japonistyki wspomniał w klubie o tym, że Japończycy są nadzwyczaj grzeczni i fajnie się z nimi robi QSO. Dodałem, że to prawda, a do tego niektórzy z nich mają taki śmieszny akcent. Zauważyłem błysk w oku starego.
Minęło kilka tygodni. W tym czasie ojciec robił jakieś specjalne przygotowania, w tym zorganizował kolejną antenę na polu sąsiada. Tego sąsiada, którego aparaturę do bimbru przechował w pomieszczeniu wzmacniaczy mocy stacji, gdy miała przyjechać policja. Odtąd obaj trzymają sztamę i nasz agregat o mocy 20kW kilka razy ratował jego gospodarstwo, gdy zabrakło prądu na dojenie krów. Teraz kawał pola tego pracowitego rolnika służy jako część poletka antenowego, którego ciągle za mało, gdy się chce korzystać z anten Beverage'a.
A co do bimberku, to jest naprawdę dobry. Głowa nie boli następnego dnia.
Pewnego dnia przychodzę do chatki, a tu słyszę jak stary mówi, że arigato gozaimasu i sajonara. Pomyślałem, że pewnie sobie z jakimś Japończykiem pogadał. Chwilę potem znowu i znowu. Zastanowiłem się. Zdziwił mnie szum z pomieszczenia wzmacniaczy mocy, bo stary rzadko korzysta z dopalaczy poza zawodami, przy takich antenach naprawdę nie jest to konieczne.
Po chwili zrozumiałem – stary nadaje w jakiś zawodach. Zobaczył mnie i w przerwach powiedział:
- Bo wiesz, ten pomysł z japońskimi zawodami jest świetny. Juliett Alfa ... five nine .... arigato gozaimasu sajonara QRZ?. Gdy się pasmo otwiera, to ja ich słyszę, gdy nadają z jakichś parapetów. Jakbyś usłyszał tę radość, że się dowołali kogoś het precz z byle anteny! Juliett Alfa ... five nine ... QRZ? Jest ich tam mnóstwo. ... five nine .... Mam taką kolejkę, że split mam na 10 kilo od pięciu w górę i cały czas ktoś mnie woła od pięciu godzin. Zresztą sam zobacz - tu wskazał na log pełny łączności z japońskimi stacjami.
To już jest robota hurtowa. A stary wcale nie zamierza odpuszczać:
- Za pół godziny przejdę na CW i pewnie będzie to samo, potem otworzy się dwudziestka i będzie powtórka z rozrywki. Żałuję jak cholera, że tak późno się za to zabrałem, bo to fajniejsze od CQ WW. Podobno jestem jedyną stacją z Polski, którą tak słychać.
Pomyślałem – nic dziwnego. Półtora kilowata razy zysk tego szyku anten? To dopiero jest kopniak. Po drugiej stronie da się starego odebrać na żelazku i radiobudziku.
Przyniosłem mu herbatę i słucham. Japończycy naprawdę są zabójczo uprzejmi. Nie ma drugich takich zawodów na świecie!
Gdy wyniki zostały podliczone, ojciec był w siódmym niebie. Nie dość, że wygrał w swojej kategorii, to jeszcze tyle dobrych słów przez radio – nigdy nie miał takiego sukcesu. Nawet QRM od jakiegoś rosyjskiego bakayaro z przesterowanym wzmacniaczem mocy nie zepsuł tego nastroju.


  PRZEJDŹ NA FORUM