Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
Trochę poczytałem o potrzebach związanych z komunikacją na morzu i znalazłem dość ciekawe spostrzeżenie. W kilku dość szczególnych przypadkach (duże platformy wiertnicze, operacje z wieloma statkami, okolice Nigerii z piratami itp) nadal zatrudnia się kogoś w rodzaju R/O. Oczywiście nie korzysta on z CW, a raczej z komputerowych środków komunikacji satelitarnej oraz głosowej na UKF i MF/HF. Jego zadaniem jest koordynacja łączności przy skomplikowanych operacjach obejmujących kontakt z wieloma stacjami jednocześnie. Dla C/M i Cpt to wielka zaleta, bo poza odciążeniem z organizacją łączności (tu chodzi o coś w rodzaju dispatchingu, ogarnianie całego ruchu) mają na burcie osobę, która im pomaga z częścią papierologii stosowanej.
Z drugiej strony znalazłem też ciekawe wspomnienie byłego R/O, który wspomina z nostalgią swojego nauczyciela - starszy ten człowiek pływał jako R/O na brytyjskich statkach do lat siedemdziesiątych. Prawdopodobnie to był najszczęśliwszy okres dla dawnych radiooficerów. Autor wspomnień omawia przejście z AM na SSB, spadek liczby QTC razem ze stopniowym wprowadzaniem teleksów oraz głosowych terminali satelitarnych. Zszedł z burty i zajął się serwisowaniem sprzętu łączności na lądzie.


  PRZEJDŹ NA FORUM