Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
Witam, przed wielu laty na szuwarowcu zamustrował II oficer, emeryt z MW.
Odchodził z marwoja z honorami także miał zaszczyt nosić mundur galowy na emeryturze.
Czynił to co niedzielę, wchodząc do messy na obiad w drzwiach spinał 4 litery i stukał obcasami.
Nikt nie chciał być z nim na wachcie. Najważniejsze dla niego było ciągle polerowanie mosiężnych elementów na mostku. Jedno trzeba komandorowi oddać, wiedza. Rzut oka na samolot lub okręt w zasięgu lornetki i trzepał dane taktyczne jak z karabinu. Pewnego razu w kanale angielskim przy Wolf Rock nadleciał śmigłowiec Royal Navy.
Często proszą o zezwolenie na zejście na pokład statku ratownika, takie rutynowe ćwiczenia.
Tym razem jednak śmigłowiec zawisł blisko skrzydła mostku. Komandor wziął od malujących obok marynarzy
drewniana przedłużkę do wałka. Złożył się do strzału jak z bazzooki. Pilot jak to zauważył zrobił unik, zatoczył kolo i wrócił nad skrzydło mostku, jednocześnie przetrymował na dziób śmigłowiec tak jak by się tez szykował do oddania strzału. Komandor zamarł i padł na pokład. W międzyczasie hałas zgromadził kilka osób na mostku, przyszedł kapitan. Kapitan podszedł do leżącego komandora i powiedział -panie drugi idź pan zmienić spodnie bo coś tu zaczyna śmierdzieć. Zdania świadków były podzielone, jedni twierdzili że na spodniach była przebitka. Kapitan pogadał na UKF-ce z pilotem, ratownik zszedł na pokład statku i podjął rozbitka ( tradycyjną flaszkę przedniej whisky i dodatkową dla pilota za jego reakcję). Do końca kontraktu komandor już nie zakładał w niedzielę galowego munduru.




  PRZEJDŹ NA FORUM