[PZK] Szkolenie mlodzieży
SQ9MDD!
Widzisz przyjacielu to jest dziś całkiem inna sytuacja, niż wtedy, gdy nas pozyskano do PZK!
W 1967 roku gdy poszedłem do klubu SP1KAA w Szczecinie, to już samo wejście tam i rozejrzenie się po pomieszczeniu wywoływało w młodym człowieku(po wojsku) dreszczyk emocji i co tu ukrywać, że mi jako telegrafiście nawet pewną dozę adrenaliny. Nie było wtedy u nas jeszcze nawet mowy o transceiverach, a w klubie stał ogromny demobilowy odbiornik lampowy US-9(bodajże "zerżnięta" ruska kopia chyba z BC-348), a obok także lampowy nadajnik z powielaczami na obwodach pasmowych na 5 podstawowych pasm 3,5-28 MHz.
Tam pośród starych nadawców panowała atmosfera pełna uprzejmości, a ze strony takich nowicjuszy, jak ja zachowany był dystans i szacunek dla nich. Ja wręcz bałem się z początku zadawać tam komukolwiek pytania, bo wprowadził mnie tam znajomy krótkofalowiec młodszy ode mnie, ale już ze znakiem, to był Michał SP1DUA.
Później poznałem i inne radiokluby PZK, a także LOK'u i o nich chcę też coś wspomnieć.
Otóż w tych radioklubach było sporo części do budowy sprzętu, prawie każdy klub miał magazynek zamykany na klucz i jak ktoś się zwracał do kierownika, to w miarę potrzeby mógł uzyskać różne elementy potrzebne do budowy urządzenia.
A budowało się wtedy wiele, bo jak wspomniałem, były to czasy głębokiej "komuny" i o nabyciu fabrycznego sprzętu zza "żelaznej kurtyny" można było sobie tylko pomarzyć. Jak sobie przypomnę, że wtedy obowiązkowo pod groźbą kary należało zgłaszać do PIR zbudowanie nawet najmniejszego urządzenia nadawczego(także samego wzmacniacza w.cz.), to budzi się we mnie dziki chichot, he, he!
Te wszystkie zależności i utrudnienia ani trochę nas nie zniechęcały, a wręcz przeciwnie, mobilizowały do aktywności.
Fakt, nie było wtedy jeszcze telefonów komórkowych, nawet komputer był w Polsce rzadkością i możliwość łatwego komunikowania się na odległość i to na cały świat wręcz dodawała skrzydeł i chciało się być aktywnym.
Dziś w dobie komórek, smartfonów, tabletów i wielu innych bzdetów faktycznie potrzebne jest coś na tyle atrakcyjnego, żeby te wszystkie "bibeloty" odsunąć w cień i przyciągnąć młodzież.
Jednak podstawą do takiego pociągnięcia za sobą młodych jest posiadanie lokalu. Ja to uważam za niezbędne, bo jak będzie lokal i możliwość zawieszenia anteny, to ja sam, mimo moich 71 lat i nienajlepszego już zdrowia jestem w stanie zabierać z domu na początek swego FT-747GX, czy inne urządzenie i demonstrować młodym "bakcyla", którego sam połknąłem 50 lat temu!
Oby nasze wysiłki wkładane w reaktywację klubu w Wałczu przyniosły w końcu efekt, tak mi się marzy i koło tego od 2 lat staram się chodzić!
Może w końcu coś wydreptam? oczko


  PRZEJDŹ NA FORUM