Łączność lokalna na KF - NVIS
Komunikacja na KF bez strefy martwej
O tym jak można przedobrzyć z anteną napiszę.
A było to tak - pierwszy własnoręcznie sklecony transirwer (SSB), oczywiście na 80m, i oczywiście z mocą niezbyt dużą - 5W tego było, plus minus. Jako że z taką mocą mogę startować raczej w zawodach QRP, tak też zrobiłem, aby zwiększyć szanse były to zawody SP-QRP-HM czyli transirwerów QRP własnoręcznie popełnionych. Aby sobie dodatkowo utrudnić postanowiłem wystartować od razu w kategorii "Field Day" bardzo szczęśliwy Były to w sumie jedyne wyjście, bo dyspensy z domu aby pojechać na działkę z domkiem i porządniejszą anteną nie dostałem.
Do samochodu zostało zapakowane: transirwer, mała skrzyneczka do Longwire'ów, VK5JST żeby dopasować dobrze, drut (linka) ~40m, linka ~10-15m, kawałki sznurka, narzędzia do logowania i oczywiście (jako że było to w godzinach 7-8 rano) pies wesoły
W okolicach środka Warszawy nielicznymi (ale cennymi) terenami gdzie można wjechać samochodem, zaparkować, mieć chwile spokoju, drzewa i przestrzeń jest tak zwane "międzywale", czyli obszar między wałami wiślanymi, nieraz dochodzący do kilkuset metrów szerokości. Tam też pojechałem, w uprzednio upatrzone miejsc - polankę, mniej więcej w połowie między rzeką a wiślanym wałem. Godzina 6:30 czasu lokalnego dotarłem. Pies poszedł wąchać sarny i dziki, ja zacząłem rzucać druta na drzewa. Niestety nie przygotowałem się należycie i nie miałem dobrego przyrządu miotającego, może to też był brak kawy. Efektem słabego przygotowania był ból ręki i dużo brzydkich słów rzuconych w pole. Ostatecznie poprzestałem na drucie rozwieszonym na wysokości 2-3 metrów (normalnie to bym zarzucił linkę w koronie na 10-13m i podciągnął wyżej..). Powiedzmy umownie że była to linia lekko łamana - nie chciało mi się tego już rozciągać należycie. Antena półfalowa, skrzynka jest, przeciwwagi dużej nie potrzebuje (to duża zaleta w terenie dla LW). Przeciwwagą było drugie 10m drutu rzucone po prostu na ziemię, mniej lub bardziej rozwinięte.


Tak to wyglądało oczko

Przez to rzucanie druta na drzewo, i odlutowaną żyłę w mikrofonie, straciłem sporo czasu i zawody zacząłem niej więcej w połowie.. Zdobywając w kategorii 23 łączności/80 punktów. Jak na pierwsze zawody - chyba ujdzie. Propagacja była fajna, słychać było całkiem nieźle (jak na warunki wewnątrz miastowe), mnie też słyszeli.

Nic to, pomyślałem, w przyszłym roku będzie lepiej!
W przyszłym roku, czyli 2014, byłem na działce - ot typowa miejscowość podwarszawska z kilkuset stałymi mieszkańcami. Warunki glebowe nie najgorsze, pod podwórkiem glina. Miałem też biurko, Inverted-V zawieszoną kilkanaście metrów nad ziemią, dobry kabel, kawę i (wzorem SP-Ojca) porządny program logujący. I przede wszystkim miałem pełną godzinę, więc powinienem mieć ze 2 razy tyle łączności. Klękajcie narody!
Nic z tego. Łączności nadchodziły jak krew z nosa. Spore i dość szybkie zaniki powodowały że albo ja kogoś nie dosłyszałem, albo ktoś mnie. Ostatecznie wynik był nieco lepszy (uff..) ale bez rewelacji i nie na luzie.

Co zatem zawiniło? Radio to samo, zasilanie takie samo, operator ten sam, kawa jest...
Otóż, zgodnie z tym co napisaliście wyżej, zawiniła antena. A konkretnie - antena, a może nawet bardziej - grunt pod anteną. Na terenie międzywala wody gruntowe są w zasadzie tuż tuż pod powierzchnią. Antena też była nieco niżej niż w drugim wypadku - InvertedV jest na kilkunastu metrach wysokości, a końcówka lata i wrzesień były dość suche. Stąd dla łączności lokalnych niezbyt dobre warunki, i być może spore straty dla kierunków promieniowania w górę.
Ot takie poparcie praktyczne dla wywodów o NVIS'ie.




  PRZEJDŹ NA FORUM