Dwóch pijanych podsłuchiwało komunikaty policyjne |
Witam. To może i ja słów kilka w powyższym temacie napiszę. Cały "raban" zawdzięczamy (policja też jest szczęśliwa) ułomnej straży miejskiej. Dlaczego pisze o ich ułomności ? A dlatego że ich rola i możliwości skończyły się w momencie w którym nas zatrzymali, zapisali 'wyniki' i tyle. Zjechało się kilka radiolek i śmieciarek strażników - jakby złapali członków zorganizowanej grupy przestępczej. Tak jak wspomniał Adam - do dziś nie wiemy skąd nagle przed nami pojawił się ford transit wjeżdżający z piskiem opon na chodnik... Zapakowali nas, zawieźli na komisariat i wtedy zaczęły się rozterki funkcjonariuszy piszących notatki. Adam noc spędził na Ursynowskim dołku, mnie natomiast wywieźli na drugi koniec warszawy, tłumacząc, że u nas nie było miejsc (kompletna bzdura, bo były). Około godziny czternastej zostałem "odebrany", po drodze podjechaliśmy do mnie do domu na przeszukanie. Z parkingu szedłem zakuty w kajdanki, ale na szczęście miałem na nich sweter, który wzbudził wśród sąsiadów jeszcze większą sensacje, bo oczywiście miałem obstawę w postaci dwóch nieumundurowanych policjantów, którzy nawet w środku nocy wyglądają jak... policjanci, albo bandyci. Z domu mi nic nie zabrali (tu nie będę się rozpisywał), zawieźli na komisariat, gdzie przez większość zostałem potraktowany raczej mało sympatycznie, a jeden z łysych bandytów chciał mi nawet przyrżnąć. Podczas kolejnej wizyty poprosiłem o podstawę prawną, paragraf, czy ustawę, która zabrania nasłuchu policji. Pan bez zastanowienia odparł "jesteśmy sto lat za murzynami". I tyle w temacie. Powstrzymam się od dyskusji na temat naszego prawa. Szkoda klawiatury i nerwów. Nie był to mój pierwszy raz. Widocznie jestem niereformowalny, ale co nie jest zabronione, jest dozwolone i jestem w stanie procesować się dziesięć lat. Wytkne im wszystkie błędy i niekompetencję. Panowie. Nasze hobby jest u nas niebezpiecznym sportem. Nikomu nie życzę wrażeń których mieliśmy okazję doświadczyć. Pozdrawiam, Michał, SQ5MJF. |