[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Warna nie będzie
Był wieczór. Gdy opadł cały kurz związany z wyborem nowego prezydium związku, ojciec wrócił do tego, co potrafi najlepiej – do marudzenia i narzekania na ludzi. Trzeba przyznać, że jest w tym dobry, nie musi używać żadnych inwektyw, by zmieszać gościa z błotem. I dobrze o tym wie.
- Bo z nimi trzeba będzie delikatnie. Takiemu watażce trzeba będzie powiedzieć ty chhhudy a poszszedł ty do Pizzzy, krzywą wieżę zwiedzać. A powiem mu to tak, by poczuł podniecenie rychłą ciekawą wycieczką. Zaraz mu coś napiszę! Zobaczysz!

Nie wątpię. Admini znowu mu ostrzeżenie wlepią. Po dość długiej wymianie zdań na temat zmian w związku ojciec jednak przystopował.
- To ja poczekam na efekty. Po owocach ich poznacie.
Nagle wszedł sąsiad.
- Somsiedzie, jako to o owocach mówicie, to mam dla was krzynkę jabłek. A tak przy okazji – zaraz znowu prąd wyłączą, bo coś na drutach robić będą. Dojarkę bym zasilił jak zwykle, damy radę?
Ledwie skończył to mówić, w chatce zgasło światło. Ucichło stare radio, z którego sączyła się cienkim strumieniem telegrafia, zapiszczał UPS od drugiego transceivera. Została tylko lampka na biurku i laptop z Forum oraz DXClustrem, który jednak na moment przestał się odświeżać – padło łącze i router przełączył na zapasowe.
Nieoczekiwana przerwa w zasilaniu nie przeszkadza staremu – podszedł do małej skrzyneczki na ścianie, nacisnął kilka przycisków i z pomieszczenia obok usłyszeliśmy słumiony warkot agregatu, który właśnie wchodził na obroty. Pstryk – i chatka oraz dom zajaśniały światłem. Sąsiad wyszedł, chwilę później zadzwonił polowy telefon na korbkę, który od dawna łączy nasze dwa domy.
- Amadeusz, wajchę przełóż!
- A może Ambroży przełoży? Już masz prąd.
Chwilę później strzałki amperomierzy podskoczyły pod koniec skali – pracowity rolnik załączył maszyny. Krowy się same nie wydoją, mleko nie schłodzi, obornik ciężko ręcznie wywozić, po ciemku źle się pracuje.
Popatrzyłem na komputer. Zanik zasilania i łącza sprawił, że ojcu zeżarło cały złośliwym językiem pisany post. Pomyślałem w duchu – bardzo dobrze, tym razem warna nie będzie.

Bez holajzy ani rusz
Agregat warczy, produkuje ciepło, wszystko niby w porządku, ale stary jednak coś kombinuje. Poszedł do pomieszczenia agregatu, ogląda jeden z zaworów od obwodu chłodnicy, który chyba nie do końca się domyka. Ja to już wiem... on zaraz powie...
- Droselklapa tandetnie blindowana i tera ryksztosuje.
- Tato, to już Tuwim napisał.
- Wszystko jedno, ale zawór zwrotny półcalowy padł i jak teraz sąsiad będzie bimberek pędził? No leje się i leje, muszę zakręcić.
- I musi się lać! Dana woda podlegająca ciśnieniu napotykając na otwór, czyli szczelinę, wypływa. Praw fizyki Pan nie zmienisz, nie bądź Pan głąb.
- Ty mi tu nie cytuj Dziewońskiego, tylko zakręcaj. Bierz francuza, gazrurkę i naprawiamy.
Zakręciliśmy, obwód przełączony na rezerwowy, ojciec właśnie wymienia zawór. A klnie!
Tak sobie pomyślałem - trzeba zrobić słownik wyrazów bliskoznacznych i niecenzuralnych.


  PRZEJDŹ NA FORUM