Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
    HF1D pisze:


    ..........Teraz jesteśmy zdani na systemy GPS, które dosyć łatwo wyłaczyć z uzytku. Na szczęście, tak jak napisałeś, jeszcze wielu nawigatorów i żeglarzy potrafi posługiwać się sekstantem ........




Cyt" jeszcze wielu nawigatorów " koniec cytatu, wielu a może już nie tak wielu. Co do żeglarzy nie wypowiadam się bo mój kontakt z tym środowiskiem jest zerowy.
Na jednym ze statków obcej bandery gdzie pracowałem na stanowisku C/E zamustrowało dwóch "super orłów" z MW jeden w stopniu kapitana na stanowisko kapitana statku drugi w stopniu kmdr ppor na stanowisko C/M, oboje byli kolesiami.
Pierwszy to ten sam o którym pisałem wcześniej który polecił mi wyliczyć stateczność pod załadunek ryżu w jednym z portów hiszpańskich, twierdząc że w MW robi to C/E.
W czasie rejsu po Morzu Śródziemnym w pobliży Sycylii awarii uległ GPS. Kapitan po rozmowie z C/M zdecydował się wchodzić do najbliższego poru w celu naprawy GPS'a, zawołał mnie na mostek poinformował że będziemy wchodzić awaryjnie do portu. Zapytałem się jego czy poinformował armatora o swoim zamiarze, odpowiedział że nie, że nie musi bo sprawa jest awaryjna. Odpowiedziałem jemu żeby sprawę przemyślał nim popełni największą głupotę swojego życia. Inaczej mówiąc uświadomiłem jemu że owszem do portu wejdzie ale już z niego nie wyjdzie bo na jego miejsce będzie czekał już nowy kapitan. Armator był wyjątkowo uczulony na takie lub podobne głupie i nieprzemyślane poczynania kierownictwa statku.
Na moje zapytanie dlaczego nie korzysta z sekstantu odpowiedział że sekstant ostatni raz widział na Iskrze jak był podchorążym i traktuje to jako przyrząd muzealny. Podpowiedziałem jemu że również może płynąć w zasięgu lądu i dopłynie bez problemu do Gibraltaru gdzie ewentualnie armator zaaranżuje serwis do GPS'u.
Rzeczony kapitan w jednym tylko był dobry znał w miarę dobrze j angielski we wszystkim innym był totalnym zerem, C/M był wielokrotnym totalnym zerem który po angielsku znał tylko dwa słowa - no problem, każdy załadunek statku kończył się przegłębieniem lub przechyłem.
Z tym kapitanem spotkałem się na innym statku, ponieważ mój kontrakt dobiegał końca poprosiłem armatora o zmianę. Bałem się z tym człowiekiem dalej razem pracować. Obawa moja była słuszna, w tydzień po moim zejściu utopił statek w pobliżu Anglii wchodząc na skały, w prasie angielskiej za przyczynę utraty statku podawali m in alkohol.
Do mechaników z MW nie miałem zastrzeżeń.

Nie ujmując nic nawigatorom co poniektórych(tych niewywodzących się z PMH) minimum należałoby sprawdzić ich umiejętności na np. symulatorze
_______________
Greg SP2LIG


  PRZEJDŹ NA FORUM