Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
Jak inżynier postanowił zaoszczędzić na LNA i badziewny odbiornik promieniuje z heterodyny to tak jest. Dodam, że problem jest bardzo stary. Podczas Drugiej Wojny Światowej w konwojach obowiązywał ścisły zakaz używania odbiorników przez statki handlowe. Stosowane wtedy w starszych statkach odbiorniki reakcyjne miały detektor na jednej lampie, przy czym do odbioru CW ten detektor stroiło się do powstawania oscylacji i służył on za BFO. Po prostu dla oszczędności (przed wojną obowiązywały opłaty patentowe za każdą lampę w odbiorniku) nie stosowano wtedy wzmacniacza w.cz. przed detektorem. Taki detektor potrafił emitować moc liczoną w miliwatach i po dołączeniu do w miarę dobrej anteny dało się to odebrać z pewnej odległości.
To samo występuje w fatalnych odbiornikach GPS i większości antyradarów.
O wiele słabszy, ale nadal odbieralny sygnał emitowało wiele normalnych odbiorników. Brytyjczycy opracowali technikę znajdowania odbiorników na podstawie emisji heterodyny. Metoda ta nazywała się RAFTER (polecam lekturę powieści Spycraft, bardzo fajna książka).
Emisję niepożądaną z heterodyny, czasami ze zmodulowanym sygnałem odbieranym, emituje na zewnątrz wiele tzw "skanerów". W ten sposób z około 100m można było wykryć, że ktoś słucha sobie EDACSa na popularnym skanerze, który potrafi za tym nadążać.


  PRZEJDŹ NA FORUM