Czy Joe Taylor K1JT zniszczył krótkofalarstwo?
Henryk,

dobrze, że dostrzegłeś uśmiech. Chodziło mi o to, że jest to jednak forma łaczności radiowej i żywi ludzie rozmawiają ze sobą, często żując szmaty godzinami tak jak to robiliśmy 40 lat temu na 80 metrach.

Co do emisji MGM czy cyfrowych to mam mieszane uczucia.
Nie potrafię przekonać się do PSK31 bo można umrzeć z nudów, ale RTTY ekscytuje mnie dokładnie tak samo gdy 40 lat temu przecieraliśmy szlaki w SP.
Nie wyobrażam sobie MS na UKF bez FSK czy ISCAT, albo EME bez JT65, ale zawody na UKF to dla mnie często ręczne kręcenie anteną i plucie w sitko przez kilkanaście godzin.

JT65 czy FT8 na KF mają niezaprzeczalne zalety. Mała moc, mała antena i słyszysz ewentualnie zaliczasz stacje do których nie dowołałbyś się w warunkach mieszkaniowych. To sprawia, że dxing przestaje być zabawą elitarną.
Myśłę, że w tym tkwi też źróło wielu ataków. Czytałem swego czasu jak Norweg skarżył się, że świat się zmienił w ciągu jednego roku. On swoje 250 DXCC na 160 metrach robił przez 30 lat, a teraz za pomocą FT8 pierwszą setkę można zaliczyć w tydzień.
W dużej mierze jest to ta sama niechęć, jaką niedawno prezentowali telegrafiści wobec fonistów.
Po prostu znak czasów.
Uznałem, że artykuł jest na tyle ciekawy, że warto o nim tu wspomnieć.
Na szczęście mogę pozostać neutralny ponieważ jest mi absolutnie wszystko jedno czy ktoś zrobił 300 krajów w czasie poniżej 0,5 sekundy czy przez 30 lat. To jego łaczności i jego satysfakcja lub jej brak.
Ja po prostu doskonale się bawię wykorzystując to co jest i czy zaliczę ekspedycję czy nie to jest to trzeciorzędna sprawa. Przy radiu odpoczywam, a nie ścigam się z cieniem.


  PRZEJDŹ NA FORUM