Ustawa Prawo Komunikacji Elektronicznej
    HF1D pisze:

      sp9nrb pisze:



      To zapytam ciebie. Czemu na budowie wszystko trzymasz twardo w łapie. Czemu tam nie mówisz nic o samoregulowaniu. A drugie pytanie ile razy tańczyłeś z prokuratorem? Bo gdybyś zatańczył to na długo byś wiedział co to jest przestrzeganie prawa co to jest odpowiedzialność za słowo za polecenia. Tak masz rację bo tak się składa, że zarówno ja jak i moi koledzy odpowiadali za życie i zdrowie podwładnych. Że wielu z nich odpowiadało za sprzęt którego wartość jednostkowa wynosiła miliony złotych lub dysponowało się rzeczami, że prokurator i służby bezpieczeństwa patrzyły ci na ręce. To nas nauczyło odpowiedzialności, przewidywania skutków swoich decyzji oraz zwykłej życiowej przezorności. Nas oduczono zachowywania się jak małpy na wiecu partyjnym i obiecywania każdemu według potrzeb. Tak masz w jednym rację bardzo dobrze się obiecuje a później w długą. A co do problemu myślenia w wojsku. Czy w czasie służby byłeś zwolniony z myślenia? A jeżeli nawet to nie było zielonego ludzika, który to wszystko wymyślał i myślał za innych? A w pracy nie masz takich ludzików, za których musi myśleć majster lub kierownik?

      A wracając do pseudo nowoczesności. zadałem ci pytanie jakie znasz nośniki danych, które wytrzymają 40 lat? To może betonowe koła ratunkowe czy uważasz, że za 40 lat będą takie same formaty plików archiwalnych? Czy uważasz, że dane będą odczytywalne bez specjalnych a może nie istniejących już urządzeń? Dokumenty na papirusie mają po kilka tysięcy lat i nadal są odczytywalne. Odczytaj dokumenty z karty SD bez właściwego czytnika kart i właściwego oprogramowania w komputerze.

      Czy uważasz, że tylko członkowie określonej (określonych) organizacji są pomazani jako ci wybrani do myślenia. Czy ustawa dotyczy tylko tych pomazanych czy wszystkich obywateli. Czy pomysły wybranej organizacji to są jedynie słuszne bo guru tak zarządził. Mówicie o demokracji a pasuje wam zamordyzm i wyjątkowo wam nie pasują niezrzeszeni, którzy mają we właściwym poważaniu waszego guru.


    Józek,

    jeszcze chwila i stracę do Ciebie resztki szacunku, a tego bym nie chciał.
    Jak Ty przeżyleś te wszystkie lata budząc się co ranka coraz bardziej przestraszony bo taki obraz wyłania się z Twojego postu.
    I nie jest tak że na budowie jestem zamordystą bo zazwyczaj wykonawca jest moim partnerem i mamy wspólny cel czyli zrealizowanie danej inwestycji zgodnie z projektem (czasem projekt nie nadaje sie do realizcji), w określonym terminie i za okreslone pieniądze.
    I dla jasności. Tobie na recę patrzyło WSW czyli kontrwywiad i prokurator oraz szefowie.
    Mnie aktualnie może kontrolowac 17 różnych instytucji.

    I gwarantuję Ci, że partnerskie traktowanie wykonawcy i innych uczestników nie wyłacza odpowiedzialności.
    Podejmowanie decyzji to duże ryzyko, ale albo się je podejmuje albo należy pomyśleć o zmianie zawodu.
    Wiesz? Codziennie rano spotykam gościa ktory zbiera tylko puszki po śmietnikach.
    Nawet ostatnio z nim rozmawiałem i naprawdę facetowi zazdroszczę.
    Żadnego ryzyka, a właśnie zauważyłem że starego VW zamienił na nową Alfę Romeo.
    Może to jakaś wskazówka na przyszłość?

    Stwierdzam, jednak ze nie czytasz tego co piszę.
    Ja o trwałości informacji, a Ty o nośnikach.
    Nośniki się zmieniają, a informacja pozostaje. I o jej przechowanie martwi sie ten który ją wytworzył.

    A tak przy okazji odpowiedz mi proszę na proste pytanie: Po jaka cholerę jest Ci potrzebne fizyczne posiadanie Świadectwa Operatorskiego?
    Wystepując o licencję wystarczy że podasz "Świadectwo operatorskie w posiadaniu UKE". Zgodnie z art 220 KPA §1 nie musisz go dostarczać organowi, kóry juz go posiada.
    Więc po co? Żeby raz na jakiś czas otwierać szuflade i wspominać? No ok jestem w stanie to zrozumieć, ale w takim razie taki dokument posiadasz i nikt Ci go nie zabierze.

    A co do mojej służby w OSSKW i wojskach kolejowych nie ciągnij mnie za język bo mógłbym sporo napisać o myśleniu i o "fabryce" magisterek w Inowrocławiu.
    Na szczęście to było 35 lat temu i czasami chciałbym zapaść juz w niektórych sprawach na demencję.


Cóz tak się składa, że nie budziłem się spłoszony, czy wystraszony. Realizowałem zadania w określonych warunkach i wszystko. Czego tu się było bać. Zbieranie puszek mnie nie interesuje. Mam ciekawsze zajęcia.

Czy widziałeś informację bez jej nośnika? Przecież informacja musi być na czymś utrwalona. A czy wiesz, o zmianie przepisów w zakresie przywracających obowiązek przesyłania informacji na trwałych nośnikach? A wiesz dlaczego? Bo było za wiele machlojek. Ludziom wysłano sms-y lub maile. I wiele osób ich nie archiwizowało. A później się okazywało, że dokumenty znikały. Rzecz w tym, ze dla własnego bezpieczeństwa warto mieć kopię ważnych dokumentów. Prawda jest taka, że elektroniczne archiwa już mi szlag trafił. Jedno to był upadek twardego dysku na asfalt, drugie atak hakera. A z tym przepisywniem też różnie bywało, że plik istniał, był przepisywany ale otworzyć go już nie było można.Dzisiaj archiwizacja to papier, płyty CD i DVD, dyski SSD na listwie z wyłącznikami. A dla spraw bieżących zwykły terminarz.

Na koniec pod wszystkimi moimi wytworami mogę się podpisać (i już się pospisywałem) że opracowanie jest moim osobistym i nie było nigdzie wcześniej publikowane.


  PRZEJDŹ NA FORUM