"Arkusz Dionizego"
Zgłoszenie instalacji antenowej
Witam ponownie,poprzednio pisałem jak sprawa zgłaszania anten wygląda w Italii.I to miał być koniec,ale po wypowiedzi kolegi Grzegorza postanowiłem napisać jeszcze parę słów.Kolego Grzegorzu, nie jesteś w tym określeniu ,,dinozaur,, osamotniony.Ja również mam nieraz takie poczucie i myślę, że jest takich kolegów wielu.Mój serdeczny przyjaciel Gieniu SP6NIP też używa tego określenia ,ale trochę w innym znaczeniu. Mówi,ze jak nie będziemy dbać o swoich następców to krótkofalarstwo w Polsce wyginie jak wyginęły dinozaury. Zgadzam się z nim w pełni. Ja też miałem dobrych nauczycieli, nieżyjących już kolegów Bogdana SP6SU i Tadeusza SP6IM. Parę dobrych lat musiałem się nadreptać do klubu zanim wysłano mnie na egzamin.Pamiętam, że w klubie była zawsze serdeczna atmosfera.Koledzy pomagali sobie nawzajem fachową radą w uruchamianiu sprzętu i często również pomagali zdobyć potrzebne elementy do różnych konstrukcji, oczywiście w ramach pomocy koleżeńskiej. Tam nauczyłem się telegrafii, prowadzenia łączności i tego wszystkiego co jest potrzebne w naszym hobby. Pamiętam jak Tadeusz często powtarzał taką anegdotkę ,że amerykański krótkofalowiec dzwoni do firmy,ludzie przyjeżdżają,przywożą radio,instalują anteny on tylko płaci i robi łączności. a my jesteśmy radioamatorzy i musimy wszystko sobie zrobić sami:radio i anteny .Oczywiście ,mówił to półżartem-półserio. Wokół tego całego zamieszania nie wspomina się nic o tym ,kim jest radioamator krótkofalowiec.Chciałbym przypomnieć że krótkofalowcy to są ludzie,różnych zawodów , często nie mający z elektrycznością nic wspólnego,których łączy wspólne zainteresowanie.To co robią-robią w wolnych chwilach dla przyjemności dla własnej satysfakcji i dlatego że to lubią.A często pomagają również innym ,dlatego nazwano nas swego czasu ludźmi dobrej woli.Cały czas eksperymentujemy i szukamy nowych rozwiązań. Dlatego znaleźliśmy się na falach krótkich ,bo kiedyś ,,mądre głowy,, powiedziały że te częstotliwości nie nadają się do komunikacji radiowej i przekazano je nam jako bezużyteczne Jednak uparci radioamatorzy udowodnili,że jest inaczej. Pamiętajmy,że mimo to ,że teraz jest sprzęt fabryczny to my dalej eksperymentujemy.Może w tej chwili więcej z antenami. Stawiamy dziś taką a za parę dni inną . I często w innym miejscu i na inne pasmo.Pamiętajmy, że częstotliwości pracy mamy wiele.Ta dyskusja,która jest na forum i jak któryś z kolegów zauważył, trwa 10 miesięcy powinna zacząć się już dużo, dużo wcześniej a zakończyć z chwilą, przekazania tego dokumentu w ministerstwie, ale wyszło jak wyszło. I tym samym mamy taki dokumentjaki c h c i e l i ś m y w s z y s c y Moim skromnym zdaniem,delikatnie mówiąc taka forma zgłoszenia anten jest dla radioamatorów nieprzyjazna. Za dużo jest tam danych . Między innymi długość i rodzaj kabla,ilość złączek,dokładne położenie anteny, jej charakterystyka promieniowania ,bardzo szczegółowe dane o antenie,nawet kierunek rozwieszenia ramion, a co najciekawsze gdzie przebywają ludzie i jaki wpływ antena na nich ma. To ostatnie określenie jest najśmieszniejsze. Nikt mnie nie przekona, że zagrożenie anteny amatorskiej jest większe niż telefonu komórkowego ,które ośmioletnie dziecko używa trzymając przy samej głowie, a komórka nadaje mocą paru watów na częstotliwościach setek mhz. Jakoś nie widziałem ,aby na którejkolwiek z nich był napis,tak jak na papierosach,że używanie jej zagraża zdrowiu.Jakoś lobby sieci komórkowych potrafiło ten temat przeskoczyć .,my jak zwykle wyszliśmy przed szereg i sami daliśmy bata do ręki ekologii i sanepidowi. Przyjmijmy najbardziej optymistyczny wariant że wypełniamy arkusz,zanosimy do urzędu a urzędnik wrzuca go do szuflady i zapomina o nim .[nawiasem mówiąc za co mamy płacić te 120zł. jeśli my sami drukujemy, wypełniamy i zanosimy do urzędu to zgłoszenie?robimy za nich całą robotę a oni tylko kasują.] Jeżeli we Włoszech za to się nie płaci,to można tak było zrobić i w Polsce. Jakoś nikt o tym nie pomyślał.A teraz wariant pesymistyczny: urzędnik bierze od nas podanie,wkłada do szuflady, ale po jakimś czasie je wyciąga i zaczyna analizować : dochodzi do wniosku,że wpisaliśmy dane, jakie były nam wygodne i to, co napisaliśmy jest fikcją - i on zawodowiec będzie szukał swojej prawdy , a zapłaci za wszystko amator , jak zwykle zresztą.Na dokładkę nasz sąsiad dowie się,że wypełniamy takie formularze - wyciągnie stąd wniosek,że amator stwarza zagrożenia dla niego i jego rodziny ;to dopiero da nam popalić i nie pomogą tu żadne wykresy i analizy. Czy młodzież będzie chciała się w to bawić? Jak wspomniałem,są wśród nas ludzie różnych zawodów, z różnym wykształceniem, a także z różnym portfelem.Czasem,bardzo skromnym i pomyślmy również o ich możliwościach finansowych.Niejeden z nich przestał opłacać składki członkowskie i żaden nie myśli o postawieniu kratownicy w ogródku, nawet gdyby projekt tej konstrukcji dostał za darmo. .Prawo nie jest takie proste,jakby się wydawało.Nieraz różni prawnicy wydają odmienne ekspertyzy prawne.Ale jak się chce, to wszystko jest do zrobienia. Przypuszczam, że w naszym gronie znaleźliby się prawnicy,którzy by nam i sobie pomogli zmienić tą sytuację.Oczywiście nieodpłatnie. myślę,że należy to zrobić jak najprędzej i arkusz powinien być w miarę prosty,aby urzędnik z sanepidu lub ekologii niczego się nie czepił. Formularz powinien zawierać informację, że dany radioamator będzie używał urządzenia nadawczego zgodnie z licencją pod wskazanym adresem i w tym celu będzie instalował anteny,a jakie to już jest kwestia amatora.Nie możemy czekać parę lat, aby sprawdzić jak ten arkusz funkcjonuje bo może być za późno i nie będzie już dla nikogo potrzebny. A może komuś pasuje aby Polska była mało spotykanym krajem na pasmach? Obym się mylił.! Dla pokrzepienia serc i ducha wszystkim krótkofalowcom polecam oglądniecie francuskiego filmu ,polski tytuł: ,,Gdyby wszyscy ludzie dobrej woli...,, Naprawdę warto.Pozdrowienia z chłodnej Italii. JUREK IZ1QXW


  PRZEJDŹ NA FORUM