CQ WW CW 2020
ze dwa słowa od "świeżaka"w "takich zawodach",
nadmieniam że do piątku nigdy nie "zrobiłem" 1k Qso w zawodach,
jak nie raz pisałem,
w zeszłym roku przy stanie bodaj 960Qso trx odmówił "współpracy",
więc cel minimum był oczywisty,mimo trudności dałem rade sobie
załatwić urlop na piątek i poniedziałek,
poszedłem "spać" około 22 w piątek nastawiając budzenie na 0:30,
i o dziwo (nie bez problemów) wstałem!
zacząłem titać,i od razu pierwszy zoonk, gdzie jest druga bandmapa ?(zawsze była)na szybko nie dałem rady
jej przywrócić ale co tam,
przy takim ruchu na pasmach olać drugą bandmapę,
męczyłem się ,ale z nastaniem świtu i zrobieniem przez moją Xyl
pysznej kawy jakoś szło,titałem non stop z małymi przerwami na zrobienie ognia w centralnym,zjedzenie obiadu
czy wypiciem południowej kawy z Xyl,
szło niezle,
bodaj koło 14-15 byłem zaskoczony jak na 20m "robiłem"
amerykanców jednego za drugim,co do 15m to u mnie było słabo ze wskazaniem na beznadziejnie,
ale może nie w takich godzinach tam zaglądałem ?choć myślę
że tu się kłania "siła moich anten",pierwsze "problemy"zaczęły ujawniać się przed 16,
zacząłem tracić połączenie z internetem,myślałem że to problem rutera czy generalnie dostawcy internetu,
(po czasie okazało się ze to problem kompa)
raz miałem spoty raz nie,co gorsze jak nie miałem to się pojawiało jakieś pierniczone okno
które pytało czy ma próbować łączyć z internetem,ale w tym czasie nie mogłem "titać"!
musiałem myszką zamykać okno i dopiero szło nadawać,masakra,
generalnie zacząłem pracę no Asistant,ale niestety, okno pojawiało się co parę sekund,nerwy,masakra,
około 18 z kompa zaczął dochodzić taki hałas że mój pies "bokserka" zaczął się denerwować i
zaglądać na mnie z niepokojem,ja natomiast koło 20 zaglądałem z latarka za "biurko"
czy nie wszedł tam jakiś zwierzak,serio ,
od godziny 18 co 30 minut robiłem "general Cabrillo" i wysyłałem na swoją pocztę aby w razie czego
utraćic jak najmniej Qso,( to się okazało prorocze),
sumując około 23 UTC zaczęło uchodzić ze mnie powietrze,
walczyłem ze zmęczeniem i z tym pierniczonym kompem,
chwilami próbowałem obsługiwać klawiaturę na stojąco,(masakra)
nie mam niestety fotela gemingowego a zwykły fotelik(?)bo w sypialni miejsca mało,
tak czy owak po 23 UTC wyłączyłem klamoty i nastawiając budzenie na 4 UTC
(nie bez obaw)położyłem się spać ,stan Qso 1150 ,niby niezle (jak na mnie)
ale kładłem się spać pełen obaw,
niestety nie myliłem się,rano komp nie zaskoczył,
spałem dalej ,coś koło 11 komp zaskoczył potitałem bodaj 2h i kicha,
jak pisałem powietrze uszło ze mnie w nocy z soboty na niedzielę,
więc pojechaliśmy do wnuka i miałem "normalną"niedzielę,
coś koło 18 (w niedzielę)wróciłem do domu,komp zaskoczył i w trybie
(raczej) no Asistet titałem do końca zawodów,
zakończyłem zawody przy bodaj 1450 Qso,mnożniki słabe ,
ale jakieś doświadczenia znów mam,
zaraz po zawodach(przeczuwając problemy) póki komp chodził zrobiłem plik Cabrillo
i wysłałem na swoją pocztę,nie uwierzycie ale zajęło mi to 45 minut,
ale było warto dziś komp nie zaskoczył wcale,
jeśli "fachowiec"sobie z tym nie poradzi to strace cały mój logger 32, wszystkie fotki z kilku lat
wakacji i takie tam,
reasumując,
plan minimum wykonany,
czy jestem z siebie zadowolony ?
choć dałem z siebie wszystko raczej nie,
z tymi klamotami i z tymi przeszkodami jakoś poszło,
ale jest niedosyt,i to wielki,moje zawady zakończyły się praktycznie po 24h
świata bym nie zawojował ,
ale ile bym osiągnął jeśli komp by mnie nie zawiódł ?
z drugiej strony poprzeczka na przyszły rok nie jest zbyt wysoko,
gratuluję wszystkim,



  PRZEJDŹ NA FORUM