Ciężkie życie PZK
wszystko o PZK, dobrze i źle
Panowie czytam wasze wypowiedzi i zaczynam się zastanawiać nad ponownymi egzaminami. Całkowita nieświadomość i lekceważenie zagrożeń. Kilkadziesiąt lat temu sankcje za radiostację były takie same jak za broń i materiały wybuchowe (za kwarc Oświęcim lub ołów bez wyroku). Później dorwali się do rządów politycy, gdzie wielu z nich nawet katechizmu swojej partii nie zna. Dzisiaj w dobie przesunięcia dużej części łączności z kablowej na radiową poziom zagrożeń nie zmalał a co więcej - wzrósł. Także wzrosły wymagania co do czystości częstotliwości, gdyż byle jakie zakłócenie powoduje wzrost stopy błędu do zerwania łączności włącznie. Czy gdyby nie problemy z ogólnie pojętą łącznością były by utrzymywane kosztowne instytucje międzynarodowe czy też krajowe? Jeżeli nieprawidłowości w funkcjonowaniu łączności mogą być przyczyną strat bezpowrotnych czy też dużych strat materialnych to można to wszystko puścić samopas? Ruch radioamatorski jest takim kwiatkiem do kożucha ale kwiaty urozmaicają szarą rzeczywistość, tylko, że też muszą przestrzegać zasad. Dlatego rozumiejąc realne zagrożenia powinniśmy nie szukać pretekstu likwidacji egzaminów ale szukać rozwiązań udoskonalających ten proces.

Tu jeszcze taka dywagacja. Na egzaminie pań pierwsze pytaniepowinno być: czy kocha pani męża i nie ma zamiaru się rozwieść. 2. Czy zna pani telegrafię (z reguły panie są lepszymi telegrafistkami od panów a legendy o nich do dziś trwają w środowiskach). 3. Czy pani wie, że jak pani narozrabia to i tak będzie odpowiadał mąż. (mąż i żona to jedno, tylko dlaczego tą stroną obrywającą najczęściej jest mąż).

JAK


  PRZEJDŹ NA FORUM