Ciężkie życie PZK
wszystko o PZK, dobrze i źle
    sp9eno pisze:

      sp9nrb pisze:


      Jesteście fajni. Panie Andrzej, robiliście tam, gdzie egzaminy są codziennością. Czy jakiś laborant prowadził egzamin? A może jakiś technik? NIE? To dlaczego szmacicie egzamin. Zauważcie, że nawet w szkole podstawowej nauczyciel oceniający dzieci musi mieć studia. Piszesz, że wystarczy tylko .......... a kto dokona wyboru pytań do egzaminu? Kto będzie oceniał wyniki egzaminu, kto sporządzi protokół i go podpisze? Maliniak? Owszem asystenci mogą pomagać egzaminatorowi w utrzymaniu porządku i tylko tyle.
      Piszesz o ubiorze egzaminatora. Widzisz Jurkowi się nie dziwię chłop ileś lat na budowach a tam trudno aby w robolkach być pod krawatem i odbierać egzamin np na zbrojarza. Ale ty tak lekceważysz formę egzaminu. To wręcz prowokuje i zachęca osobniki o niskim poziomie kultury do zaliczenia tego egzaminu. Wychodzi na to, że pozwolenie radiowe nie powinno istnieć "robta co chceta" tylko dlaczego, że jak "robią co chcą" to macie pretensje.

      JAK


    Przyznam sie, ze mózg mi staje w miejscu jak Cię czytam.
    Ja nadal pracuje w fabryce, gdzie egzaminy to codzienność.

    I faktycznie, w latach 60-tych jak przyszedłeś na egzamin do prof.Fryze bez garnituru i krawata
    to bez pytania dostawałeś stosowny wpis do indeksu.Za brak szacunku do profesora, który "siedział pod muchą".

    Prof. Janusz Dietrich z kolei jak robił egzamin z podstaw Konstrukcji Maszyn to sadzał na sali
    ponad 100 studentów i wszystkich magistrów i doktorów ze swojego instytutu.
    Egzamin zdawali wszyscy razem.Nikt nie ściągał, bo w przypadku złapania student miał z głowy rok,
    a ci inni mieli wylot z instytutu.To był facet z zasadami.Znałem gościa, któremu wpisał do
    indeksu "dst z polecenia KW PZPR".Był znany z tego, ze był przewodniczącym Kółka Różańcowego w swojej parafii.
    Ale tez Jego notatki i przemyślenia PKN porządkował i publikował jako normy w tym zakresie.

    Teraz jest /było do covida/ inaczej.W imieniu prof. przychodzi asystent z laborantem.
    Rozdają kartki lub dyktują co trzeba i mgr czy dr idzie robić swoje a laborant pilnuje
    aby nikt nie ściągał.Czyli najczęściej czyta gazetę lub laptopa.
    Po stosownym czasie przychodzi asystent i zbierają kartki.
    Taka jest norma z oczywiście indywidualnymi odchyłkami.
    Teraz w erze covida jest jeszcze inaczej.

    Józek,
    jesteś odrealnionym facetem rodem z XX wieku.Wieku pary i elektryczności.
    Teraz dla przypomnienia jest XXI wiek.Wiek Internetu, komputera i smartfona.
    A egzaminy sa zdalne przy pomocy jakiegoś zafajdanego ZUMA czy TIMSA.

    Nie sile się na ocenę czy to jest dobrze czy źle.
    Po prostu tak jest czy to się Tobie i mnie podoba czy tez nie.

    Możesz iść z postępem /cokolwiek to nie znaczy/ lub być przeciwko i siedzieć zaskorupiały w skansenie.

    Ja jeszcze rozumiem Ciebie i rozumiem co Ty piszesz choć nie akceptuję.
    Ale dla osobników z przedziału 30 w dół to Ty piszesz w dialekcie kantońskim albo suahili.

    eno





Andrzej. Czy ty sądzisz, że ty jesteś jedyny który ma rację? Gdybym nie znał komputera to bym ani tu nie pisał ani na FT8 nie chodził. Ale nie zacytuje słów dr Karni na temat komputeryzacji domu z czerwoną lampką kontrolną i efektów komputeryzacji. Natomiast w TV była świetna reklama gdy gościowi podano zamiast papieru tablet ze zdjęciem rolki przedmiotowego papieru. A te boskie wręcz uwielbienie i argument nowoczesności z komputerem, tabletem czy innymi zabawkami, świadczy o małości człowieka. Zabierz baterie z tych zabawek i się okaże kto jest naprawdę mądry i nowoczesny a kto marionetką sterowaną komputerem.
Tak na marginesie nazwisko Fryze często powtarzał Igor ale to dawne czasy.

A jeżeli już o egzaminach z użyciem komputera to mój pierwszy i jedyny egzamin na komputerze, to był egzamin na zaliczenie informatyki, gdzie na dalekopisie pokazywały się pytania a na klawiaturze trzeba było wybrać odpowiedź. Był to rok 1973. A komputerem była Odra.

Teraz napiszę, dlaczego jestem za egzaminem w starym stylu. Zwróć uwagę, że jedynym elementem wręcz rytuałem wejścia w świat krótkofalowców jest właśnie egzamin. Jest to jedyna brama, którą trzeba przejść. Aby później dokonując tylko czynności formalnych moc być w tym gronie. Jeżeli tej bramy nie będzie, lub będzie ona kiepska to do świata krótkofalowców mogą przyjść osobnicy raczej niemile widziani. Inny problem to słomiany zapał. Ilu dzidziusiów wymusza "załatwianie" egzaminów rodzice kupują dzidziusiowi super zabawkę a dzidziuś po miesiącu się nudzi.
Na koniec, zdawałeś wiele egzaminów. Przypomnij sobie, ze te najważniejsze zawsze były komisyjne i odbywały się w odpowiedniej oprawie.

A co do młodzieży i szkolonych raczej nigdy nie miałem problemów. Zawsze na początku podawałem warunki gry i oczywiście sam ich też przestrzegałem.

Wystarczy
Pozdrawiam
JAK



  PRZEJDŹ NA FORUM