Ciężkie życie PZK
wszystko o PZK, dobrze i źle
    SP8TDX pisze:

    sp9nrb: "A nie uczyli cię, że lepiej być panem na swojej zagrodzie niż sprzątaczką u byle szpanera i płacić jeszcze za to? (Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie)"

    I to jest właśnie źródło wszystkich nieszczęść. Zaściankowość, krótkowzroczność, wyobrażenia o swojej wyjątkowości, brak umiejętności komunikacji, brak umiejętności wypracowania kompromisu.
    Nie stowarzyszycie się w przyszłości bo nie jesteście w stanie tego zrobić. Znowu trzeba będzie stworzyć jakąś strukturę nadrzędną, reprezentację, nowych "szpanerów" ???
    Chciałem tylko nieśmiało przypomnieć, że tych, jak to napisałeś "szpanerów" wybierają ludzie. Na jakieś kadencje. Potem znowu wybierają. Sami się nie wybierają.

    Wyjaśnij proszę kto zniszczył kluby ? Czy to było jakieś celowe, zaplanowane działanie ??? Nie wydaje mi się. Działanie klubu zależy w nawiększej części od chęci i determinacji jego członków. Niestety czasy się zmieniły. Komercja, zupełnie inna sytuacja organizacji pod egidą których działały kluby wymusza inne podejście. Nikt już nie daje niczego za darmo. Jeżeli ludzie chcą coś robić wspólnie, wypracować jakieś wartości z których mogą później korzystać, muszą, w ogromnym uproszczeniu, "sami się na to złożyć". Członkowie koła wędkarskiego płacą składki, kupują narybek, wykonują prace na rzecz koła - korzystają wspólnie z tego co wypracowali, członkowie kół łowieckich czy innych tak samo. Normalna dla większości sprawa. Wszyscy w ramach swojej działalności starają się pozyskać mecenasów. W kraju też są kluby które prężnie działają, robią fajne, pożyteczne rzeczy dla swoich członków i całej społeczności. Dzieję się tak dlatego, że w tych klubach działają ludzie którzy widzą więcej niż czubek własnego nosa.

    sp9nrb: "Chyba nie jesteś człowiekiem który jest tak niskiej prominencji, że musi żyć sukcesami innych?"

    Nie jestem przede wszystkim megalomanem jak Ty Kolego. Po raz kolejny widzę, że masz straszne tendencje do segregowania, sortowania ludzi.
    W pracy społecznej powinien liczyć się sukces, zrealizowane cele środowiska, społeczności.
    Widzę, że masz z tym ogromny problem. No i ta ciągła potrzeba bycia podziwianym.


Przykro mi kolego. Ja w swoim życiu co nie co zaliczyłem. A ty jesteś jak te patafiany z mojej wspólnoty mieszkaniowej. Nie mogli
uwierzyć w moje stopnie jak i uprawnienia. Ale jak do nich dotarło, ze to prawda, to nie wiedzieli jak się zachować.
Czy mam problem z pracą z ludźmi? nie. Mój zakres kierowania (jeżeli wiesz co to znaczy) było 800 ludzi. Jaki był twój zakres kierowania krytykancie? Dalej widać w tobie zazdrość małego kundla. Teraz zazdrościsz ale też mogłeś poświecić życie rodzinne, przyjemności, brać udział w kilku ważnych wydarzeniach? ale nie ty wolałeś siedzieć w domu klepać babę po .... i mieć święty spokój. Dzisiaj silisz się na specjalistę.

Kolejna sprawa mało wiesz o inżynierii społecznej. Ta dziedzina wiedzy pozwala nawet małpę wsadzić na wysokie stanowisko. Ale gawiedź dalej wierzy w demokrację. Moja wiedza umiejętności oraz doświadczenie spokojnie by mi pozwoliły na wylądowanie w zarządzie PZK. Ale po co? moja władza była zawsze związana z odpowiedzialności za podległych ludzi. Nigdy z korytem. Dyplomów i pucharów mam już tyle, że kolejne to problem czy je wyeksponować czy schować. Gdybyś był na kierowniczych stanowiskach i gdyby przyszło ci podejmować trudne decyzje to byś nie zachowywał się jak parafianin. To, że w stowarzyszeniu obowiąuje demokracja wcale nie oznacza, że wszyscy wszystko mogą.

JAK



  PRZEJDŹ NA FORUM