Ciężkie życie PZK
wszystko o PZK, dobrze i źle
    SP5ITI pisze:

    Drogi Eno,

    Sporo czasu minęło od naszej ostatniej wymiany myśli z wykorzystaniem Internetu.
    Ale wywołanie mnie na forum, które zarabia na sprzedaży martwego mięsa, (fotunia co musiałem kliknąć w X przed dojściem do okna odpowiedzi dla zainteresowanych na prv), uznałem za na tyle szczere i pasujące dla twojego sępiego jestestwa, że skorzystałem z zaproszenia.

    Po tym, specjalnie przygotowanym do twoich grafomańskich upodobań, wstępie już będzie krótko i do rzeczy, tak jak pewno wciąż pamiętasz moje bolesne całusy wymierzane ci przed ponad rokiem :*

    -->,, "zawistne Prezydium postanowiło zapewne złośliwie wzorem lat i kadencji ubiegłych dokonać podziału zakresu obowiązków. Aby każdy wiedział co ma robiąc i za co ma tez odpowiadać.
    Natomiast nasz v-ce prezes uważał inaczej.Jego zdaniem ” … nie ma potrzeby doprecyzowania funkcji i kompetencji w Prezydium …” .Można to chyba rozumieć jako taka sytuacje, że każdy z Prezydium robi co chce i kiedy chce, a tym samym odpowiada za co chce. A Może nie odpowiada za nic? "

    odpowiadam Ci ENO:

    -->,, odpowiadać można za coś, na co się ma wpływ. jeśli się wpływu nie ma, to trzeba się wypisac <,,--

    drogi ENO - jeśli chcesz polemizować, to z powyższym wyróznionym zdaniem - jak złapiesz inny fragment, toś ciul i rozwadniasz temat bardzo szczęśliwy

    a poniżej didaskalia będące tylko uzasadnieniem powyższego:


    Statut nie przewiduje kontrasygnaty "wiceprezesa ds. organizacyjnych". Więc taki prezes z zskretarzem mogą dzisiaj podejmować decyzje całkowicie bez "wiceprezesa ds organizacyjnych". Więc wiceprezes ds organizacyjnych to tylko koncept, bez możliwości działania.
    Dlatego, na posiedzeniu prezydium, na którym oświadczyłem o rezygnacji, argumentowałem Kolegom z prezydium, ze przydzielanie takiej funkcji nie ma sensu. Bo za funkcja musi iść odpowiedzialność, jak twierdzi Eno, ale ta odpowiedzialność musi być warunkowana narzędziami. Statut takich narzędzi wiceprezesowi ds. organizacyjnych (czy prawnych jak chciał Stanisław SQ2EEQ) nie daje. Więc ktokolwiek przyjmie tę funkcję (jako własną, a nie w ramach pracy zespołowej całego prezydium) będzie wyłącznie ofiarnym kozłem do bicia. Ja na tyle głupi nie jestem bardzo szczęśliwy

    Jako wiceprezes od chwili powołania twierdziłem, że prezydium powinno pracować zespołowo
    wyróżniając wyłącznie te funkcje, które wynikają ze Statutu i w Statucie mają przyznane szczególne obowiązki i wynikające z nich kompetencje (czyli uprawnienia)
    członkowie prezydium pierwotnie się na pracę zespołową zgodzili i wydawało się, że tak postępowali
    jak to jednak czasami bywa, przyzwyczajenia dały o sobie znać i sposób podejmowania decyzji w prezydium, zaczął wracać do minimum, którego wymaga Statut
    doszło m.in. do tego, że pełen fantazji kolega, siedząc obok prezesa, ale bez jego upoważnienia, podpisał dokument, którego podpisać co najmniej nie powinien.
    sprzątanie tego co się wówczas wydarzyło trwa.
    to przykład.
    moje próby, aby zmienić ten sposób pracy, niestety z upływam kolejnych miesięcy od wyborów, przynosiły tylko regres.

    Na posiedzeniu, na którym zrezygnowałem, spytalem Kolegów, jak rozumieją funkcje wiceprezesa ds organizacyjnych i jakie miałby on mieć wydzielone ich zdaniem zadania.

    Spytałem tez, dlaczego zadania takie jak propozycje zmian Statutu, czy dostosowanie do RODO, Prezes powierzył osobie, która uważa za wiceprezesa ds sportowych", a nie osobie, która zgodnie z deklaracji ten prezes chciałby podobno widzieć jako wiceprezesa ds organizacyjnych. Proponuje Eno, abyś poszukał tej odpowiedzi u prezesa.

    Tyle w temacie wicka ds organizacyjnych.
    Dla tych co zawsze przy władzy to byłby fajny chłopiec do bicia przy najbliższym ZG PZK. Na tyle głupi nie jestem. Sorry,

    I jeszcze jedna refleksja po przeczytaniu wpisu ENO. Ten przyjaciel PZK, użył w swoim mailu dokładnie tych samych argumentów, które padły w dyskusji podczas posiedzenia, na którym zrezygnowałem. Użyli ich prezes oraz sekretarz.
    Podobnie jak wspomniani Koledzy z prezydium tak i ENO pominal moja argumentacje - odpowiedzialność tak, ale tylko jeśli się ma narzędzia do egzekwowania swoich zadan. A tych narzędzi Statut nie przewiduje dla "wicka ds organizacyjnych"
    To mocno ironiczne.
    Wychodzi, ze pozornie skrajna opozycja (ENO) pracuje w mentalnej komitywie z trwałym przywództwem (JMR, HQJ), by wszystko było jak było. A wszelki ferment dział się na forach reklamujących mięso.
    Pasuje mi to do fenomenu otrzymywania tzw listy LDD, która Tadeusz HQJ hoduje w sposób urągający wszelkim zasadom przejrzystości, jako wlasny folwark.
    Listy, z której się wypisałem kiedy prezes nie przyjął oficjalnie zgłoszonej podczas prezydium mojej rekomendacji, by ja zamknąć, a komunikację prowadzić w sposób przejrzysty, dostępny dla wszystkich członków PZK i krótkofalowcow spoza PZK.

    Wnioski niech czytelnicy wyciągną sami.

    Ja zostaje w PZK, oferując pomoc w kwestiach na których się znam, wszystkim krótkofalowcom tym z PZK i ty, spoza PZK. Kolegom z prezydium zamierzam przyglądać się jak każdym członek placacy składki, z których niedługo będzie wystarczało tylko na administracje i ich paliwo.

    do zobaczenia na pasmach

    Mariusz SP5ITI


Drogi ,biedny ITI,

NIE WIDZIAŁY GAŁY CO BRAŁY?

TO TRZEBA BYŁO PATRZEĆ!


Ten układ w taki sposób funkcjonuje od ponad 20 lat.
I ja od 20 lat z tym układem przegrywam bo konsekwentnie nie zgadzam sie
na powolne ale systematyczne niszczenie PZK.
Po 20 latach układ zaprasza do spółki młodego, napalonego,
byłego urzędnika państwowego bez jakiegokolwiek doświadczenia
z funkcjonowaniem w NGO, a w PZK w szczególności.
Ale za to z monstrualnie rozdętym EGO.

Młodemu to imponuje i pierwsze do czego sie zabiera to
elokwentne mordobicie z opozycją organizacyjną na LDD.
Bo rajcują go "bolesne całusy wymierzane ci przed rokiem"
i uznanie ze strony świeżych przyjaciół z Prezydium z królem PZK na czele.
Nie pochlebiaj sobie, te "całusy" były bolesne tylko w twojej wyobraźni.
Długo przed tobą trafiałem na prawdziwych zawodników cięższej wagi.

Ale z czasem pojawia się brutalna refleksja drapiąca boleśnie
rozdęte EGO, ze jest się w tym układzie tylko "kwiatkiem do kożucha".
To takiego ambitnego faceta bardzo boli i ja to doskonale rozumiem.

A jak zaczyna wyławiać takie drobiazgi jak " pełen fantazji kolega, siedzący obok prezesa,
ale bez jego upoważnienia, podpisał dokument, którego podpisać co najmniej nie powinien."
,
to odzywa sie dzwoneczek z ostrzeżeniem?

Zapytam ponownie:
NIE WIDZIAŁY GAŁY CO BRAŁY?

Jak sie nie ma stosownej wiedzy o funkcjonowaniu organizacji i stosownego doświadczenia,
to wypadało by przynajmniej na początek popatrzeć i posłuchać czego ta opozycja się czepia.
Tak przynajmniej nakazywał by zdrowy rozsadek.

A mogłeś dowiedzieć się dużo więcej niż sam zauważyłeś i instynkt samozachowawczy
doradził by ci wcześniejszą rezygnację.
Ale do tego trzeba wyłączyć EGO aby nie zagłuszało rozumu a nie
z zamkniętymi oczami skakać do basenu w którym jak się okazuje nie ma wody.

-->,, odpowiadać można za coś, na co się ma wpływ. jeśli się wpływu nie ma, to trzeba się wypisac <,,--

Cieszę się, ze miałeś chwile pogłębionej refleksji i zadziałał u ciebie zdrowy rozsadek.
eno

ps.DO AKOLITÓW WŁADZY na PKI
Czytajcie uważnie co Mariusz SP5ITI napisał, bo dla Was jest tam dużo szokujących informacji.


  PRZEJDŹ NA FORUM