| Przyjechałem do ojczyzny moich przodków i prawdopodobnie stracę swój znak wywoławczy. |
sp9mrn pisze: sp9eno pisze: Gdybyś zdążył wymienić świadectwo uzdolnienia na świadectwo operatora, to byłbyś wpisany do systemu informatycznego UKE i "byś istniał w UKE". Bo świadectwa uzdolnienia nie były scyfryzowane. W ostateczności zawsze można iść do Sądu jeśli UKE by grymasiło.A może choć nie musi. eno No nie do końca. Na początku lata wyrabiałem nowe pozwolenie (potocznie "przedłużałem") i nie było żadnych problemów, chociaż nie znałem nawet numeru świadectwa operatora (i nie musiałem go załączyć". Jesienią jak "przedłużałem" drugie pozwolenie - to okazało się, że bez skanu świadectwa ani rusz. A że jestem w obcych krajach, to musiałem czekać na wizytę w SP i kopać po szafkach. O tyle dobrze, że procedura wydania SP9MRN została rozpoczęta i zawieszona, więc nikt mi znaku nie skubnął ,-) A jak wiesz moje stare dwójkowe świadectwo uzdolnienia zostało wymienione na nowe - a następnie zostało wydane nowe - co więcej nie na prowincji tylko w Warszawie. ,-) Zatem teoretycznie jest w zasobach archiwalnych UKE a urząd (teoretycznie) nie ma prawa żądać dokumentu który posiada. Ale płaszcz, szatnia itd... Pozdro MAc mrn Ty już jesteś "w systemie". To, że zaliczyłeś różne procedury wynika z dwóch powodów. Po pierwsze pierwszą licencję wymieniał jeden /stary/ urzędnik, a tę druga juz inny, nowy. Ponieważ żyjemy pod nową ustawą ale bez rozporządzenia, to procedury nie są ustabilizowane. Witek podczas rozmowy z Prezesem UKE zwrócił właśnie na to uwagę, że żądanie okazania świadectwa operatora jest z dwóch powodów nieuzasadnione.I pan Prezes obiecał pochylić się nad tym, bo faktycznie tak jest. Teoretycznie rzecz biorąc, to świadectwa uzdolnienia /jeśli nie poszły na przemiał/to powinny gdzieś być zarchiwizowane. Ale nie dowiesz się gdzie, bo nikt Ci nie powie. A zmuszenie urzędu, aby przekopał archiwa za poszukiwaniem jakiegoś papieru są praktycznie niemożliwe. To chyba rozumiesz.I nawet Sąd tego nie jest w stanie wyegzekwować. Nasze kłopoty od czasu do czasu z UKE i procedurami wynikają stad, że od pona 25 lat nikt regularnie i systematycznie nie rozmawia z UKE-MC. Robimy to wtedy, kiedy jest juz gotowa ustawa czy rozporządzenie.Wtedy chcemy to zmieniać, a urzędnicy stają w poprzek, bo im rozwalamy wielomiesięczną czy wieloletnią robotę. I efekty mamy takie jak widać. eno |